Nie udało się przedłużyć serii bez porażek. Po emocjonującym meczu drużyna MOKS Słoneczny Stok uległa w miniony weekend Piastowi Gliwice 3:4. Dużo po tym meczu mówiło się o dobrej grze w przewadze Słonecznych. Nie zabrakło również sędziowskich kontrowersji.
Do być może kluczowej doszło pod koniec pierwszej połowy. Białostoczanie mieli na koncie pięć przewinień i musieli bardzo uważać by nie sprokurować przedłużonego rzutu karnego. Niestety nie udało się, choć faul z 16. minuty po którym arbiter go jednak podyktował, był dość dyskusyjny. Protesty na nic się jednak nie zdały i ostatecznie Breno Bertoline Dendal Rosa pokonał Kamila Ulmana wyprowadzając gości na prowadzenie. Do tego momentu mecz był dość wyrównany, choć optyczną przewagę mieli gliwiczanie. Jednak zespół prowadzony przez Adriana Citko grał bardzo uważnie w obronie. Dobrze spisywał się również w bramce Ulman.
Początek drugiej odsłony gry ustawił całe spotkanie. Słoneczni jeszcze na dobre nie przeanalizowali swojej rozmowy z szatni a już stracili dwa gole. W ostępie minuty dwa trafienia zaliczył bowiem Patrik Zatović. Sytuacja mocno się skomplikowała. Ale wtedy białostoczanie postanowili zacząć grać z wysuniętym bramkarzem. Ten manewr bardzo dobrze się sprawdzał. Piast niemal cały czas był zamknięty pod swoją bramką. Nadzieję w drużynę MOKS wlało trafienie Krystiana Belzyta. Zrobiło się 1:3. Potem niestety czwartego gola zdobyli goście. Do „pustaka” trafił golkiper Piasta Michał Widuch. To jednak nie podłamało gospodarzy. Nadal grali w przewadze. I to przyniosło efekt. W 35. i 36. minucie do siatki trafił Helver Smith Tachack Moreno. Zrobiło się gorąco.
– Białostoczanie mają na nas patent jeśli chodzi o grę w przewadze. Robią to naprawdę wyśmienicie, tak samo było jeszcze w pierwszej rundzie. Strasznie dużo krwi nam napsuli. Troszkę zgubiliśmy koncentrację i oni to wykorzystywali – przyznawał po meczu Michał Widuch.
Gliwiczanom mecz zaczynał wymykać się spod kontroli. W ostatniej minucie podczas walki o piłkę sędziowie odgwizdali kolejny kontrowersyjny, przynajmniej w oczach kibiców, faul. W ten sposób przerwali akcję, dzięki której drużyna MOKS mogła doprowadzić do wyrównania. To się ostatecznie nie udało. Trzy punkty pojechały do Gliwic.
– Szkoda tej pierwszej połowy, bo mówiłem byśmy unikali takich głupich fauli. Na drugą połowę tym razem nie wyszliśmy, tym razem nie była ona taka udana, choć końcówka była całkiem niezła. Były sytuacje, takie ze trzy „setki”, choćby na remis. Chociaż przy remisie byśmy dalej grali w przewadze, bo dzisiaj to „żarło”. Najbardziej żałuję tej pierwszej bramki – podsumował mecz Adrian Citko.
– Byliśmy dziś blisko tego remisu. No ale nie wiem czy sędziowie dziś nie podołali. Bo Neme nie faulował. Mieliśmy przewagę. I tej jednej bramki zabrakło do remisu. Ale nie mamy się czego wstydzić, bo zagraliśmy całkiem dobry mecz. Jeszcze zbyt wcześnie, że by już mówić, że spokojnie się utrzymamy ale jeśli będziemy nadal tak trenować i tak grać to myślę, że te punkty powinniśmy zdobywać – dodał Krzysztof Kożuszkiewicz, kapitan MOKS.
Swoje następne spotkanie białostoczanie zagrają w sobotę o godzinie 18.00. Ponownie będziemy mogli zobaczyć ich na własnym parkiecie, gdzie podejmą GI Malepszy Futsal Leszno.
artykuł: Konrad Sikora
zdjęcia: Damian Przestrzelski